Sezonowej wymianie kół, bo przy samych oponach to rzecz oczywista, towarzyszyć powinna kontrola ciśnienia powietrza.…
Udrażniamy wentylację, a tym samym nasze drogi oddechowe
Nie mam alergii, ale wiosna w pełnym rozkwicie potrafi skutecznie zatkać mój nos i zatoki. Źródłem tego nadal jest moje auto pomimo, że od kilku wpisów na blogu odświeżamy je. Dlatego wszystkie te czynności powinniśmy potraktować jako całość, choć z braku czasu dzielimy na etapy. Tym razem o rzeczach, które mają duży wpływ na nasze i współpasażerów samopoczucie oraz zdrowie.
Posiadacze niektórych nowych samochodów, niekoniecznie tych z najwyższej półki, mają do dyspozycji systemy monitorujące jakość powietrza w samochodzie. Informują o konieczności wymiany filtra kabinowego, a nawet jonizatora! Póki co, większość z nas musi zadowolić się zwykłym układem wentylacji czy klimatyzacji. Ale wszystkich łączy konieczność systematycznego dbania o kilka szczegółów. A więc do roboty, nie w sensie wyręczenia nas przez urządzenia, a samodzielne wykonanie pracy.
Rozterki klimatyzacji – zadbajmy o jakość powietrza w samochodzie
W pierwszej kolejności, o czym była już mowa, należy zajrzeć pod maskę silnika i usunąć ze wszystkich zakamarków zalegające liście i inne zabrudzenia. Jak na złość lubią gromadzić się w miejscach, w których zasysane jest powietrze do kabiny samochodu. Po drugiej stronie, już we wnętrzu, mamy kratki wentylacyjne, a pomiędzy nimi trudno dostępne przewody i kanały. Co prawda dostępu do nich broni filtr (pamiętajmy o systematycznej wymianie), ale i tak część zanieczyszczeń osadza się na ściankach, łączeniach czy parowniku klimatyzacji. A to stwarza idealne środowisko do rozwoju bakterii i grzybów, które ruszają do ataku na nasze drogi oddechowe.
Pomijając już cykliczne przeglądy układu klimatyzacji i nabijania czynnika chłodzącego, trzeba co najmniej raz na pół roku samodzielnie przeczyścić cały układ. Z pomocą przychodzą specjalne preparaty do czyszczenia klimatyzacji, które kupimy w każdym sklepie z chemią motoryzacyjną. Który wybrać? Pamiętacie wpis o czystych szybach i Antyparze z dodatkiem nanotechnologii? Warto poszukać takiego właśnie produktu, a przy okazji sprawdzić czy posiada rekomendacje bądź opinie niezależnych ekspertów lub instytucji.
O szczegółach użycia wybranego przez siebie preparatu do czyszczenia układu wentylacji czy preparatu do klimatyzacji nie ma co zanudzać. Wszystko znajduje się w dołączonych do opakowania ulotkach.
Gdzie kryją się źródła wilgoci, pleśni i brzydkiego zapachu?
Pierwszymi sprzymierzeńcami wilgoci w środku samochodu jest wykładzina podłogowa i dywaniki welurowe, które śmiało można porównać do wielkiej i jakże chłonnej gąbki. Na co dzień nikt z nas nie zwraca uwagi, że podczas deszczowej pogody wnosimy pewną ilość wody na butach. Prędzej już – oby za każdym razem – poświęcimy pięć sekund na wytrzepanie z podeszwy nabitego śniegu. Ale i tak nie unikniemy praw fizyki, gdy pod wpływem włączonego ogrzewania, to co pozostanie skropli się i wsiąknie w każdym możliwy zakamarek. Moim najlepszym rozwiązaniem są dwa komplety wycieraczek, ponieważ to komfortowe rozwiązanie. Z gumowych w okresie jesienno-zimowych szybko i efektywnie usunę zgromadzoną wodę czy błoto pośniegowe, łatwiej też je umyć. Na wiosnę i lato zamieniam je na dywaniki welurowe, które też od czasu do czasu piorę.
A teraz nadszedł najlepszy czas na wyczyszczenie całej wykładziny. Dlatego mój plan to porządne odkurzenie (niestety, tego nie zagwarantuje nam urządzenie stojące na stacji benzynowej), płyn do tapicerki, który rozprowadzam i wcieram za pomocą zwykłej szczoteczki do rąk, przeschnięcie w promieniach wiosennego słońca i kolejne odkurzanie.
Na koniec, korzystając z ciepłej pogody i możliwości przewietrzenia, rozprowadzam we wnętrzu tzw. absorber zapachu. W przypadku tych preparatów także polecam te z nanotechnologią. Ale zamiast przekonywania o jej właściwościach po prostu wypróbujcie, a opiniami możecie podzielić się na tym blogu.