Zwracamy uwagę nie tylko na obowiązkowe akcesoria samochodowe, ale też te, które pomimo że nie…
W opinii moto-dziennikarzy
Powszechnie uważa się, że media to czwarta władza. Pół żartem, pół serio spojrzyjmy pod tym kątem na… dziennikarzy motoryzacyjnych. Częścią ich zawodu jest testowanie i opisywanie wrażeń z jazd samochodami, którymi później możemy sugerować się podczas wyboru i zakupu własnych czterech kółek. W natłoku coraz liczniejszych mediów i publikacji wybijają się głosy przyznawane w plebiscytach typu Car of the Year.
Zdaniem Europy – Car of the Year
Zapewne każdy z nas kojarzy europejski plebiscyt Car of the Year. Jego charakterystyczne logo pojawia się później w reklamach i publikacjach związanych z wybranym samochodem. To najstarszy tego typu konkurs na świecie, jego historia sięga 1964 roku. Obecnie w jury zasiada 60 dziennikarzy reprezentujących 23 kraje, w tym dwóch z Polski – Wojciech Sierpowski i Maciej Ziemek.
Do plebiscytu można zgłosić modele, które zadebiutowały na europejskim rynku w ostatnim roku i w chwili głosowania dostępne są w co najmniej pięciu krajach. To wystarczający czas, aby w pierwszej kolejności to kierowcy zdecydowali swoim wyborem o ich popularności. Później do głosu dochodzą jurorzy, którzy po serii testów drogowych wyłaniają finałową siódemkę. W tym roku o tytuł CotY ubiegały się Alfa Romeo Stelvio, Audi A8, BMW serii 5, Citroen C3 Aircross, Kia Stinger, SEAT Ibiza i Volvo XC40. Mamy więc pełen przekrój segmentów, a tym samym zróżnicowane ceny. Ta ostatnia odgrywa przecież niebagatelną rolę, gdy planujemy zakup – także używanego – samochodu.
I ten aspekt także brany jest pod uwagę przez jurorów. Potwierdzają to zwycięstwa na przykład Toyoty Yaris (2000), Fiata Panda (2004), Renault Clio (2006), Volkswagena Polo (2010) czy Opla Astra (2016). Te modele na co dzień spotykamy na polskich drogach.
Przy wyborze ważne są również innowacje, ale spójrzmy na przykłady z nieodległej przeszłości. W czasach, gdy dużo mówi się o elektromobilności, tu doceniono zaledwie dwa modele z takim napędem – Nissana LEAF (2011) i Opla Ampera (2012).
Od kilku lat rozstrzygnięcie plebiscytu na europejski samochód roku odbywa się tuż przed dniami prasowymi Geneva International Auto Show. W tegorocznej edycji tytuł ten otrzymał crossover Volvo XC40. I jak się zaraz okaże, nie jest to jedyne wyróżnienie dla tej marki!
Za Wielką Wodą
Ameryka Północna to zupełnie inna bajka. O ile kojarzymy takie marki jak Buick, Cadillac, Pontiac czy Lincoln, to już modele Altima, Contour, Flex, Odyssey, Pacifica czy Soltice brzmią co najmniej egzotycznie. To także kraje, mam na myśli USA i Kanada, w którym królują duże samochody o potężnych silnikach i automatycznych skrzyniach biegów. Nie dziwi więc, że odpowiednik europejskiego CotY nosi długą nazwę North American Car, Utility and Truck of the Year Awards (NACTOY), co można przetłumaczyć jako Plebiscyt na amerykański samochód osobowy, użytkowy i ciężarowy. Naturalnie pod hasłem Utility kryją się modele typu Van i SUV, zaś pod Truck wszelkie pick-upy i furgonetki.
O dziwo plebiscyt NACTOY ma krótszą historię, pierwsza edycja odbyła się w 1994 roku. Jury składające się z 60 dziennikarzy (a więc tak samo liczne grono jak z całej Europy), którzy jeszcze dwa lata temu nominowali do dwóch kategorii – samochody osobowe oraz „użytkowe i ciężarowe”. W 2017 roku w końcu dostrzeżono w USA rosnący segment crossoverów i SUV-ów i postanowiono rozdzielić ostatnią kategorię.
Tegoroczni triumfatorzy NACTOY to: car – Honda Accord, utility – Volvo XC60 i truck – Lincoln Navigator. Północnoamerykańskie nagrody przyznawane są w przededniu North American International Auto Show w Detroit. A więc w kolebce – nie bójmy się użyć tego sformułowania – globalnej motoryzacji. To stąd wywodzą się koncerny Ford, General Motors i Chrysler.
Globalne wybory
Oprócz corocznego plebiscytu na europejski i północnoamerykański samochód roku, swoje edycje mają niektóre kraje – od Japonii, poprzez Indie (tu dopiero jest ciekawa egzotyka) poprzez Południową Afrykę (europejskie standardy) na Australii zataczając koło.
Ale tym najbardziej prestiżowym głosowaniem – i pożądanym przez producentów tytułem – jest World Car of the Year. Tu dopiero można zobaczyć światowy przekrój motoryzacji. Chwileczkę, to jest błędne założenie! Jeśli prześledzimy czternastoletnią (sic!) historię WCotY to zdominowały ten konkurs modele europejskich koncernów, a zdecydowana większość statuetek powędrowała do Niemiec.
Jak na „światowy” w nazwie konkurs przystało mamy w nim więcej kategorii. I tak w tym roku tytuł World Urban Car przypadł Volkswagenowi Polo, World Green Car – Nissanowi LEAF, World Car Design – Range Roverowi Velar, World Performance Car – BMW M5, World Luxury Car – Audi A8, zaś World Car of the Year 2018 – Volvo XC60. Mamy więc potrójną koronę dla marki ze szwedzkim rodowodem. Dziś Volvo, zresztą jak i Land Rover, formalnie należą do indyjskiego koncernu Tata Motors.
Ogłoszenie zwycięzców World Car of the Year 2018 nastąpiło także przed dniami prasowymi targów motoryzacyjnych. Tym razem drugich co do wielkości w USA czyli New York International Auto Show. W gronie ponad 80 jurorów z całego świata, w tym pochodzących z 13 europejskich krajów, mamy przedstawiciela z Polski. Jest nim dziennikarz Maciej Pertyński.
Zamiast podsumowania mam pytanie. Czy przy wyborze samochodu kierowaliście się wynikami plebiscytu Car of the Year? Pamiętajcie, że raz przyznany tytuł obowiązuje przez kolejne lata, a więc także gdy kupujemy używane.